poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 7.

Rozdział dedykuję @Styles_Olesi, której komentarz pod poprzednim mnie powalił. Kocham Cię *-*
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!
*Perspektywa Nathalie*
Ubrana w turkusową spódnicę prawie, że do kolan i białą koszulkę weszłam do domu, z którego dudniła muzyka Avicii'ego. Sporo ludzi tańczyło w salonie, a inni siedzieli na schodach, rozmawiając. Szłam przez zatłoczone pomieszczenie ramię w ramię z Ashtonem, który co jakiś czas posyłał mi tajemniczy uśmiech. Weszłam z Irwinem do kuchni, w której nie było tak wiele osób. Blondyn podszedł do czarnowłosego chłopaka, stojącego za barem.
- Marc! - wykrzyknął w jego stronę
Chłopak obrócił się i spojrzał na niego z szerokim uśmiechem, ukazując swoje białe zęby.
- Dla nas to co zawsze, a dla tej pani... - spojrzał na mnie. - Co chcesz, kochanie?
- Hmm, mogę ci zaproponować Mojito, Pina Coladę, a może Tequila Sunrise. Co powiesz? - spytał Marc
- Niech będzie Mojito. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę
Po chwili Michael stanął obok mnie, pochylając się nad moim uchem.
- Usiądź i poczekaj na nas, dobrze? - powiedział, na co przytaknęłam
Wdrapałam się na wysokie krzesło i oparłam łokcie o szklany blat. Czarnowłosy wlał do czterech wysokich szklanek przezroczystą ciecz, wsypał pokruszony lód i wlał Pepsi.
- Czyli dla ciebie Mojito, tak? - spytał, odwracając głowę w moją stronę.
Pokiwałam twierdząco głową i obserwowałam jak robi dla mnie drinka.
Wyjął z metalowego pojemnika kilka kawałków limonki i wrzucił je do wysokiej szklanki. Z leżącej na parapecie rośliny urwał kilka listków i również je wrzucił. Zmarszczyłam brwi, a on jakby to widząc zaśmiał się.
- Spokojnie, to tylko mięta.
Uśmiechnęłam się, chichocząc pod nosem.
Chłopak wsypał do szklanki dwie łyżeczki brązowego proszku, jak sądzę cukru i dwie łyżki kruszonego lodu. Chwycił butelkę z przezroczystym płynem i wlał niewielką ilość do naczynia. Z czarnej lodówki wyciągnął butelkę zwykłej wody mineralnej i wlał, uzupełniając szklankę do pełna. Po wymieszaniu łyżeczką wszystkiego, na brzeg szklanki nabił plaster limonki, wsadził do szklanki słomkę i postawił przede mną drinka. Nie wyglądał on wyjątkowo, ale skoro mi go polecił, a sama go wybrałam, to czemu nie spróbować? Oplotłam szklankę palcami, zakończonymi paznokciami w kolorze oberżyny, uniosłam ją wyżej i przyłożyłam słomkę do ust. Wzięłam łyka, a zimna, jednocześnie paląca ciecz rozlała się po moim gardle. Orzeźwiające i pyszne. Uśmiechnęłam się w podzięce do Marca, który niemal od razu odwzajemnił ten gest, opierając się o blat za nim. Nim się zorientowałam na moim ramieniu znalazła się czyjaś dłoń. Odwróciłam głowę, tym samym odpychając moje włosy w tył. Po umięśnionej ręce wyjechałam wzrokiem na twarz jej właściciela i uśmiechnęłam się.
- Marc. - blondyn kiwnął głową, a czarnowłosy postawił na szkle przed nim cztery naczynia. - Dzięki. - westchnął.
Kędzierzawy usiadł obok mnie, posyłając mi uśmiech. Chwilę po tym dołączyła do nas pozostała trójka. Teraz całą piątką siedzimy przy barze, opróżniając kolejne szklanki. W pewnym momencie usłyszałam wiwaty, dochodzące z salonu, w którym bawili się ludzie. Zeskoczyłam energicznie z krzesła, czego niemal od razu pożałowałam, tracąc równowagę, ale w ostatniej chwili chwyciłam się baru, stając na równe nogi. Chwyciłam za ramię Ashtona, który pod moim naciskiem - jęcząc - odłożył szklankę i poszedł za mną do salonu. Jeden wielki okrąg znajdował się na środku, a gwizdy rozchodziły się po całym domu.
- Co tam się dzieje? - spytałam, marszcząc brwi
- No, mam kilka teorii. - czknął, chichocząc. Był zalany w trupa. - Seks, narkotyki albo Knife Game.*
- Chcę zobaczyć. - uparłam się
 A jak ja się upieram o coś, to nie ma przebacz. Stawiam na swoim i nie odpuszczam.
Przecisnęłam się między spoconymi ciałami, by mieć widok na to co ich tak interesuje. No i Ashton miał rację - narkotyki. Dwoje chłopaków, niewiele starszych ode mnie, siedziało na kanapie z rulonikami w dłoniach. Na szklanym stole było 6 kresek, utworzonych z białego proszku. Założę się, że to były wyścigi, kto pierwszy skończy. Bacznie obserwowałam całe zajście. Jako pierwszy, który wciągnął wszystko był jakiś chłopak o zielonych włosach i kolczykiem w wardze. Gdy na szkle pojawiły się kolejne sześć kresek na kanapę została wciągnięta dziewczyna o ognistorudych włosach, związanych w dwa kucyki po bokach głowy. Była ubrana na czarno. Obserwując ją nawet nie zorientowałam się, że ktoś chwyta mnie za ramiona i sadza na kanapie, obok niej. Chwila... Że co?! Do ręki wciśnięto mi niewielki rulonik z banknotu... Raz się żyje!
Gdy blond dziewczyna ogłosiła start, bez namysłu pochyliłam się i zaczęłam wciągać proszek nosem. Kiedy skończyłam, rzuciłam rulonik na stół i oparłam się o kanapę, pociągając nosem. Teraz czułam jakby był trochę zatkany, ale nie przeszkadzało mi to. Zeszłam z kanapy, jak mi kazano i na giętkich nogach wyszłam spomiędzy tłumu. Kolory wokół zmieniały się, jak szalone. Różowe, żółte, niebieskie, zielone, czerwone... Wszystko kolorowe. W dodatku zmieniało kształty, gięło się, kręciło... Jak zajebiście!
W momencie, gdy szłam do kuchni dostałam ataku śmiechu.

*Perspektywa Harry'ego*
- No weź już przestań. - jęknął - Nie mam ochoty na żadną imprezę.
- Jasne. - prychnąłem. - Ruszysz szanowne cztery litery i pójdziesz ze mną do Marca. Bez dyskusji. Wiesz, że Anderson robi najlepsze imprezy, a ty wyluzujesz. 
- Dobra. - wywrócił oczami na mój zapał
No co? Nazywają mnie Wiecznym Imprezowiczem. Cóż... Mają rację. Ten pieprzony klimat, zlane, piękne, seksowne dziewczyny, które zrobią wszystko, jak tylko pstryknę palcami. Ah, kocham to. 
 W końcu Tomlinson się zebrał, a Zayn, Perrie, Liam i jeszcze kilka osób czekali na nas w salonie. Zeszliśmy na dół ostatni.
 - Idziemy? - spytałem z szerokim uśmiechem, mając głęboko w dupie niemrawy humor Thundera
Nie sądziłem, że tak zareaguje, kiedy będę go chciał zabrać na imprezę. Zawsze był chętny (czasem bardziej niż ja), a teraz co? "Weź spierdalaj, nie chce mi się".
Wszyscy energicznie przytaknęli na moje słowa, po czym wyszli z domu. Louis zakluczył drzwi i dołączył do nas, siedzących w aucie. Dom Marca był trochę daleko, a po co ryzykować, idąc pieszo w biały dzień?
Jechaliśmy, jak to my - szybko. Teren zabudowany, a Tommo wciska gaz, dochodząc do 140km/h. No bo jak tu nie uwielbiać tej adrenaliny, podczas jazdy? A zabawa zaczynała się dopiero, kiedy usłyszysz koguty policyjne. Mhm, do szczęścia nic więcej nie potrzeba, jak tylko wygranej. Pierwszy przejedziesz metę - masz szacunek. No i oczywiście seksowne panienki w skąpych strojach, szmal z wyścigu... To życie jest piękne.
Tak, piękne dopóki cię nie złapią. Wtedy to koniec kariery. Jakby tak się stało z Louisem, to nie posiedziałby długo w więzieniu. Czemu? No a od czego ma nas? Najlepszych przyjaciół, którzy są najlepsi w tym co robią. Okey, starczy gadki.
Opowiadając sobie kawały, kłócąc się na żarty, docinając wzajemnie, śmiejąc się i wrzeszcząc... Dojechaliśmy. Tak, jesteśmy jebnięci, nawiasem mówiąc. Wysiedliśmy z auta. Dom całkiem spory, ale nie taki, jak nasz. Muzyka bębniła na całego. Położyłem rękę na ramieniu zirytowanego Lou i spojrzałem na niego poważnie.
- Wyluzuj. Będzie super, jak na każdej imprezie. - powiedziałem
- A co z Nathalie? Ja się o nią, do cholery boję! - warknął, strzepując moją dłoń.
Wywróciłem oczami.
- Nic jej nie będzie, uspokój się. Irwin jest w porządku, więc nie masz się o co denerwować.
- Chodź już, a nie udzielaj porad, jak dla kobiety w ciąży, co? - prychnął
Zachichotałem pod nosem, uśmiechając się do siebie. Weszliśmy do salonu; spora grupa tańczących małolatów. Niektórzy schlani, inni naćpani. Wszedłem nieco głębiej w pomieszczenie, a już na swoim barku poczułem czyjąś niewielką dłoń. Westchnąłem i odwróciłem głowę, nieco zniżając wzrok. Dziewczyna. Ale kogo ja się spodziewałem? Geja? Jasne, bo jeszcze orientację zmienię.
Miała długie, ognistorude włosy, duże błękitne oczy, czerwone usta. Jak wszystkie 'kobiety na jedną noc'. Jeśli szuka kogoś na dłuższą chwilę, to źle trafiła. Mimo wszystko uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Masz ochotę się zabawić? - szepnęła do mojego ucha
Mój uśmiech się poszerzył, kiedy objąłem ją w talii i skierowałem się w stronę schodów. 


*Perspektywa Lou*

Spojrzałem przed siebie. Harry już zarwał jakąś rudą lalkę. Jeśli mam być szczery, to czasem mnie denerwuje jego zachowanie, ale wtedy sobie przypominam, że sam taki byłem. Inna każdej nocy, ale skończyłem z tym. I myślę, że dobrze zrobiłem.
Wszedłem do kuchni. Znajdując wzrokiem bar, podszedłem do niego. Czarnowłosy chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Tommo! - wykrzyknął, przybijając mi piątkę. - Co dla ciebie, chłopie?
- A dawaj co popadnie, ale nie zatruj, gnido. - zaśmiałem się, kręcąc głową.
On jest tak optymistyczny, jak... Niall. Cholera, czasami aż tęsknię za jego durnymi numerami i ogólnie za jego osobą. Nie żałuję tego, co mu zrobiłem. Słodka mordka nie pomoże. Nie w moim przypadku.
Usiadłem na krześle barowym i spojrzałem w lewo. Widząc lokatą, blond czuprynę zmarszczyłem brwi. Czy Nathalie nie miała być z tymi baranami?
- Ashton. - wychrypiałem
Odwrócił się w moją stronę, lustrując mnie wzrokiem. Kiwnął głową na znak, bym mówił, czego chcę. Wiedziałem, że był kompletnie schlany i wysilał się na poważną minę, rozmawiając ze mną. Tak w ogóle, to chyba nie mówiłem kim on jest, nie?
Więc Ashton Irwin to szef kilkunastu, a może kilkudziesięciu burdeli w kraju. No i przy okazji 'łowca' panienek, które dostarcza do swoich domów publicznych. Z wielką chęcią sprałbym mu ryj, ale nie zrobię tego. Nie zaczął z nami żadnej wojny ani nic z tych rzeczy, więc nie widzę powodu, by to uczynić. W sumie całkiem fajny z niego gość. Nie to, że go lubię, ale nie jest sukinsynem. Da się z nim pogadać i można stwierdzić, że go toleruję.
- Gdzie Nathalie? Miała być z wami.
- Hmm... - przybrał zamyśloną minę, a i tak wiedziałem, że się nie zastanawia. - Ah, tak! Mówiła, że idzie do toalety. - mruknął niewyraźnie

Nathalie tu jest? Sama?! Teraz z jeszcze większą chęcią bym mu dopierdolił, lecz tym zajmę się później. W tej chwili muszę znaleźć Nath. 
Zerwałem się z miejsca i pobiegłem na górę, lekko potykając się o ludzi siedzących na nich. Otworzyłem pierwsze, lepsze drzwi - nie znam domu i nie wiem gdzie, co jest. - no a tam... Jakaś para lesbijek obściskujących się na łóżku. Z odruchem wymiotnym z powrotem je zamknąłem. Okey, plan B. Podszedłem do jakiejś blondynki, która stała z czerwonym kubkiem, podpierając ścianę. 
- Łazienka? - kiwnąłem głową na drzwi obok niej.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem strach. I dało się to poznać po trzęsących się dłoniach, z których o mało nie wypadł plastikowy kubek. Szybko przytaknęła głową i natychmiast odsunęła się nieco dalej, jakby... Wpuszczając mnie przed nią. No cóż, lubię uczucie, kiedy ktoś się mnie boi, ale teraz to przesada. Przecież nic bym jej nie zrobił.
Ale skąd miałaby to wiedzieć?
Racja...
Zapukałem w drzwi łazienki. Słysząc bardzo znajomy głos, za którym tęskniłem od samego rana, gdy wyszła z domu, nacisnąłem klamkę, a drzwi otworzyły się. Tak, jak myślałem - była tam. Cała i... Naćpana?!
Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem w swoją stronę, co było głupie, bo z jej nosa sączyła się krew. 
- Boże, co oni ci dali, kochanie? - szepnąłem, jakby sam do siebie, widząc jej rozszerzone do niemożliwych rozmiarów źrenice. 
Odwróciłem ją do umywalki, a brunetka nachyliła się, by czerwona ciecz ściekała do zlewu, zamiast na ubranie i podłogę. Przekląłem w myślach.
Gdy krew przestała ciec, objąłem ją w talii i wyprowadziłem z pomieszczenia jej prawie bezwiedne ciało. Nie mówiła zupełnie nic. Po prostu uśmiechała się pod nosem, co jakiś czas chichocząc. Mimo, że kochałem ten słodki chichot, teraz był on nie na miejscu. Była. Kurwa. Naćpana. 
Przewiesiłem ją sobie przez ramię i jak najszybciej wyszedłem z tego przeklętego domu. Z jednej strony cieszę się, że Harry mnie wyciągnął na tą imprezę, bo nie wiem co by się stało gdyby mnie tam nie było. A z drugiej... Kurwa mać, nienawidzę takiego typu domówek - z narkotykami. Ostrożnie ułożyłem ją na przednim siedzeniu, zapinając jej pasy. Do wypadku dojść nie mogło, nie pozwoliłbym na to po raz drugi. Wsiadłem za kierownicę i odpaliłem silnik.
To wypadku nie mogę doprowadzić, a jadę jak wariat!
Jak najszybciej dojechaliśmy do szpitala... W którym jest policja... Szukająca mnie...
A chuj, teraz liczy się tylko ONA i JEJ ŻYCIE, a nie to czy trafię za kratki. Wbiegłem z nią na rękach do budynku, ryzykując przy tym bardzo dużo.
______________________________________________________
*Knife Game - dość popularna gra, której zasady są banalne; nożem lub innym ostrym przedmiotem dźgasz powierzchnię między palcami, coraz bardziej zwiększając tępo. Gra kończy się, gdy zranisz dłoń. (czyt. będziesz musiał jechać do szpitala, bo odciąłeś sobie pół ręki)

Hej, kociaki!
Udało mi się O DZIWO nie spóźnić z rozdziałem
Teraz w szkole mam taki zapier... 
Hmm, zapieprz, że uczyłam się odkąd z niej wróciłam :P
Jutro dwa testy + dwie kartkówki. Pomocy!
Ja nie wiem czy wyrobię w pisaniem! ;-;
Ostatnio wena mnie opuściła i trochę mnie przeraża myśl zawieszenia Fear :c
Z góry przepraszam, jeśli was zawiodę, co zrobiłam już nie raz ._.
Jejku, kocham was za to, że ze mną jesteście i tak bardzo wspieracie, jesteście the best *-* Na prawdę, mam najlepszych czytelników na calutkim świecie, nie zasługuję na was <3
Lots of Love i do następnego ;*
Weronika xo
PS. W następnym niezła akcja w wykonaniu Thundera! ;D

3 komentarze:

  1. Czy ja mam Cię skarbie zabić!
    Boże święty siedziałam i obgryzałam paznokcie! Kupujesz mi tipsy! :D
    A teraz tak serio.. Czemu Ash pozwolił na to żeby wzięła! A no tak bo był zalany w trupa ! Boże i jeszcze. Ash alfonsem?! No tego to się zupełnie nie spodziewałam xD
    I teraz jeśli spełnisz moje przypuszczenia, co mi ostatnio zrobiłaś to nie wiem co zrobię. Chociaż no jak trafi za kratki to chłopcy go wyciągną. Prawda?
    Jezuuuu Lou to ma wyczucie czasu nie ma co.
    Nie spodziewałam się zupełnie takiego obrotu sytuacji!
    Wrr :D
    I nawet mi się nie waż zawieszać bloga! Bo coś Ci zrobię. Wsiądę w pierwszy lepszy autobus i tam do Ciebie przyjadę, co z tego, że przez całą Polskę, bd musiała zawalać!
    Kocham mocno ;*
    Niech ta Twoja wena lepiej się ogarnie ;*
    Czekam na kolejny oczywiście!
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorka, że dopiero teraz ale nie miałam neta ;/
    Rozdział jak zwykle super!
    Nie wiem czemu ale mam przeczucie że złapią Louisa
    , ale go wyciągną jak coś nie?
    Hmm... nie mogę się doczekać ne ta! :DO
    Papa <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, proszę, nie zawieszaj 😭 to byłoby najgorsze 😭😭
    I dziękuję za dedyczek, tak bardzo bardzo mocno <3
    Twoje opowiadanie jest takie bardzo mega, po prostu nie wiem co mam tu napisać 💘 to co piszesz sprawia, że stan mojej psychiki robi sie coraz bardziej niezidentyfikowany xxx: serio, to co robisz jest niesamowite, takie MEGA MEGA cudowne 💕 zaczynam być już tym naćpana, serio, normalnie niczym Nathalie XDD btw ona chyba nie myślała jak to robiła. Bo nawet przy upojeniu alkoholowym ma się świadomość tego, co się robi, chyba że ten koleś jej czegoś dosypał do tego alkoholu albo po prostu się tak schlała. XD. I jeszcze ta akcja z Lou o: jak oni go aresztują, to bie wiem, co zrobię , na prawdę xD
    Ok, moja logika zaczyna być przerażająca 😂 ok, czekam bardzo mocno z niecierpliwością na następny rozdział miś ❤❤
    @stylesolesi
    Forever with u :')

    OdpowiedzUsuń