poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 6.

Rozdział dedykuję Ewie Tomlinson, Zuzi oraz jej siostrze Marceli! <3
*Perspektywa Nathalie*
- Louis.
- Tak?
- Powiedz wreszcie gdzie jedziemy. - burknęłam
Od jakichś dwudziestu minut siedzę w samochodzie i czekam aż dojedziemy na miejsce. Powiedział, że chce mi wynagrodzić wszystko i zabiera mnie na... Randkę. Cóż, ucieszyłam się, ale nie chce mi powiedzieć gdzie ona ma być. Na prawdę ciężko mi wytrzymać spokojnie, bo nie pozwala mi na to moja ciekawość.
- Poczekaj, już niedaleko. - zachichotał
Chwycił moją dłoń, splatając palce. Przyłożył jej wierzch do swoich ust i ucałował, uśmiechając się.
- Spokojnie, wytrzymasz, słońce.
- Lou, jest grubo po dwudziestej drugiej. Boję się. - jęknęłam
- Ze mną? Boisz się? - spojrzał na mnie drwiącym wzrokiem, na co wywróciłam oczami.
- No nie, ale...
- Uwierz, że warto. Na prawdę, piękne miejsce.
- Wierzę ci. - szepnęłam
Przymknęłam oczy i oparłam głowę o zagłówek. Pociągnęłam nosem chłodne, jesienne powietrze, wypuszczając je ustami. Wystawiłam dłoń za otwarte okno i poruszałam nią, a pędzący wiatr muskał moją skórę, odpychając moją rękę w tył. Nie wiem ile czasu zleciało na moim odpoczynku, ale na pewno kilkanaście minut, ponieważ Louis oznajmił, iż jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i rozglądnęłam się wokół, marszcząc brwi - byliśmy w jakimś lesie. Tak sądzę. No albo niedaleko lasu. Było tu mnóstwo drzew i innych roślin. Jedna asfaltowa, wąska droga jedynie wyróżniała się z tej mrocznej zieleni. Tutaj? Randka?
- To tu? - spytałam, jakby sama siebie
- Nie. I nie bój się, nie przywiozłem cię tutaj po to, żeby zgwałcić i zostawić, tylko spędzić przyjemnie czas...
- Podczas seksu? - spojrzałam na niego spod byka
Szatyn parsknął śmiechem i pokiwał głową.
Podszedł do mnie, splótł palce u naszych dłoni i pociągnął przed siebie. Gdy przeszliśmy dość długą drogę - pod górkę - Louis zatrzymał się, a ja wpadłam na jego plecy. Marszcząc brwi, wyjrzałam zza jego ramienia. Z mojej prawej strony było jakieś metalowe ogrodzenie, z lewej głębokie urwisko, przede mną natomiast szeroko otwarta furtka. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. Blask księżyca oświetlał ledwie połowę jego twarzy, zostawiając resztę w zupełnym mroku. Na jego ustach wymalował się uśmiech, gdy zaczął mnie ponownie ciągnąć. Przeszłam przez starą furtkę, zahaczając bluzą o odstający drut. Warknęłam pod nosem i wyszarpałam materiał. Teraz znajdowaliśmy się na... Jakiejś górze. A na niej jeszcze jedna, tyle że mniejsza, która kształtem przypominała mi kopiec kreta. Zostałam znów pociągnięta w nieznanym mi kierunku. Po chwili znajdowaliśmy się za wzgórzem. To, co ujrzałam było wręcz niesamowite. Moja szczęka opadła.
 Przed nami rozciągała się panorama miasta. Kolorowe światła migotały wszędzie, gdzie tylko nie spojrzałam. Na niebie również. Wszystko na co patrzyłam było urozmaicone przez miliardy migoczących punkcików. Kilka minut wpatrywałam się w piękne, nocne miasto. Życie w nim. Dyskoteki, kluby, bary, mieszkania, domy, biurowce... Wszystko tętniło życiem, bardziej niż za dnia. Miasto ożywało w nocy. Jednakże razem z nią przychodziło niebezpieczeństwo, jakie niosą ze sobą gangi i tym podobne.
Od niepotrzebnych myśli odciągnął mnie dotyk na przedramieniu. Lou pociągnął mnie na dół, przez co opadłam na jakiś materiał. Widząc pod sobą gruby koc, uśmiechnęłam się. Zaplanował wszystko.
Położyłam się na plecach, wpatrując w gwiazdy na czarnym wręcz niebie.
- Pięknie tu. - szepnęłam
Odwróciłam głowę i dostrzegłam, że on wpatruje się we mnie, uśmiechając. Podłożyłam jedną rękę pod głowę, a drugą chwyciłam jego chłodną dłoń. Uśmiech niebieskookiego się poszerzył, gdy dotknęłam ustami jego warg. Louis przyciągnął mnie do siebie. Wcisnęłam głowę w zagłębienie jego szyi i owinęłam go ramieniem. To już w ogóle był szczyt tej całej niesamowitości. Ale co w tym wszystkim było najlepsze?
To, że jestem w odpowiednim miejscu. Z odpowiednią osobą. W odpowiednim czasie.
Wszystko jest takie... Właśnie takie, jakie powinno być - takie właściwe.

***
- Ugh, czy ty wszędzie widzisz podtekst seksualny? - burknęłam, będąc zdegustowaną jego niewypowiedzianymi myślami.
- Może. - zachichotał
- Dobra, teraz słuchaj. - udał poważną minę, co mu w sumie nie zbyt wyszło. - Na serio, ja  n i g d y bym cię nie skrzywdził. Możesz mi zaufać.
- Dziękuję, czuję się bezpieczniejsza. - prychnęłam - Chodź do chłopaków - westchnęłam
Pociągnęłam umięśnione ramię chłopaka i weszłam z nim do salonu. Usiadłam po turecku na kanapie, między Lukiem a Michaelem, który teraz obejmował mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Muszę przyznać, że uwielbiam tych chłopaków. Są  wyluzowani, niezależni, zabawni... Aż bije od nich ta 'zajebistość', jak stwierdził Calum.
- Okej! - Ashton klasnął w dłonie. - Jutro, punkt 18, u Marca, jasne? Wszyscy mają być.
Przeleciał po naszych twarzach morderczo poważnym wzrokiem. Przytaknęliśmy zgodnie, a on wyszczerzył zęby. Był uroczy.
 No nie mogę się doczekać; jutro idę - tak, z nimi. Z tą zajebistą czwórką. - na imprezę do niejakiego Marca. Nie jest jakiś piekielnie bogaty, ale Luke mówił, że jak on już coś organizuje, to na pewno będzie super. Więc czemu nie?
- Co powiecie na Prawda Czy Wyzwanie? - zaproponował Cal
Mimowolnie skrzywiłam się - nigdy nie lubiłam tej gry, bo zawsze kończyła się obrażaniem albo płaczem. Maksymalnie dwa razy w moim przypadku, ale mniejsza o to.
- Jasne. - przytaknęła reszta, po czym spojrzała na moją skwaszoną minę.
- Coś nie tak? - spytał Ash
- Może ma okres. - zachichotał Calum, czego od razu pożałował, bo dostał od Hemmingsa w czuprynę.                          
- Nie. - zaśmiałam się - Po prostu za każdym razem, kiedy w to grałam, to nie kończyło się najlepiej.
- Nie martw się. - Michael machnął ręką w powietrzu. - Będzie dobrze. - uśmiechnął się
- No dobra. - westchnęłam
Czarnowłosy rozglądnął się po pokoju, po czym zatrzymał wzrok na Michaelu i uśmiechnął się złowieszczo.
- Mike, prawda czy wyzwanie?
Zielono-włosy prychnął pod nosem.
- Chyba jasne, że wyzwanie.
- Cóż, przefarbujesz jutro włosy na różowo, założysz jakieś kolczyki-kwiatki w uszach i brwi, a no i różowe ubrania. No i chodź tak jutro cały dzień. - wyszczerzył zęby
Chłopak jęknął z niezadowolenia, spuszczając bezwiednie głowę w dół.
- Nathalie. - westchnął Michael
- Pra... - zaczęłam, gdy przerwał mi dzwonek do drzwi
Marszcząc brwi wstałam, lecz Ashton uprzedził mnie i otworzył je pierwszy. Zachowuje się jakby się czegoś obawiał, kiedy ktoś przychodzi. Chciałam podejść bliżej, lecz jego ramię skutecznie mi to uniemożliwiło.
- Czego chcesz? - warknął
Odepchnęłam jego rękę i wyjrzałam zza niego. Uśmiechnęłam się, widząc kto to.
- Cześć, kochanie. - mrugnął w moją stronę.
Szatyn wyciągnął rozłożone szeroko ręce w moją stronę, a ja posłusznie wpadłam w nie, tuląc go do siebie.
- Chodź, musimy jechać. - wyszeptał w moje włosy
- Ja lecę. Pa chłopaki. - uśmiechnęłam się, machając do trójki w salonie.
Irwin uśmiechnął się do mnie lekko. Gdy wyszłam, drzwi za mną zatrzasnęły się.
- Po co do nich chodzisz? - syknął Louis
A wydawał się taki słodki i opanowany. Jest wyśmienitym aktorem.
- Bo ich lubię. - wywróciłam oczami. - Nie zakażesz mi się z nimi zadawać.
- Nie wiesz. - wymamrotał pod nosem

***

- Kto odgrywa jakie role w tym... Gangu?
- Louis jest liderem, oczywiście. - wyszczerzył się sam Tomlinson, owijając mnie ramieniem w pasie i przyciągając do siebie. - Liam to inteligentny komputerowiec. Harry to zboczony wariat, który chce przelecieć wszystko co się rusza. - powiedział na co lokaty prychnął pod nosem, mimo wszystko chichocząc. - Zayn to... Zarozumiały, próżny chłopak, który oddałby życie za bliską osobę, no i oddany, godny zaufania wilk. - mrugnął do mulata, kiedy ten uśmiechał się lekko pod nosem.
Zauważyłam, że Zayn wyglądał... Inaczej. W sensie, że ogolił się, włosy zostawił rozczochrane, a na nosie miał zerówki. No i jak weszłam do domu, to myślałam, że ma 17 lat.
- No a Perrie... Ta, co powali na podłogę każdego, urocza dziewczyna z mocnym charakterem. - zaśmiał się
- No i oczywiście ty, najcudowniejsza osoba, jaką znam.
Musnął ustami mój policzek, przez co wpłynął na niego ciemny róż, a na usta uśmiech.
_______________________________________________
Ble, nudnooo!
Wiem. xd
Ale ten rozdział specjalnie poświęciłam Lothalie, bo sporo osób namawiało mnie i trochę narzekało, że słodkich rozdziałów jest mało, więc...
KA BUM! Oto jest! :D
Mam nadzieję, że się wam spodobał i, że skomentujecie go <3
Jejku, wyświetlenia rosną w mgnieniu oka.
Co prawda nie jest ich jakoś mnóstwo, ale jestem wdzięczna za każde wejście i oczywiście komentarz! Nie myślcie sobie, że jestem podłą niewdzięcznicą! ;D
Kocham was, z całego serca i dziękuję, iż ze mną jesteście ;3
Btw, aktualnie jestem z rodzicami w Rabce, a Wi-Fi w noclegu nie mam :c
Wszystkie opowiadania nadrobię w Sobotę, także się nie martwcie ;D
Teraz na chwilkę weszłam, bo w restauracji jestem i mają tutaj, więc...
Woohoo! xD
Rozdział, jak zawsze w Poniedziałek. (koniec moich ferii, skomentujcie, żebym miała lepszy humor :c)
No to narka! <3
Weronika xo
Ps. Rozdział nie sprawdzony, sorry za błędy, mam lenia xD

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 5.

Rozdział dedykuję Adzi i Patrycji <33
- Spokojnie, Aaron. Za niedługo ci ją przywieziemy. - warknął - Boże, nie wiem. Do tygodnia. - westchnął - Teraz mam ręce pełne roboty. Tak, jest idealną kandydatką na prostytutkę tak samo, jak na striptizerkę. Uwierz, będzie świetna.
Cholera, o kim on mówił? Muszę jak najszybciej zerwać z nimi kontakty. Nie mam zamiaru ryzykować. Widząc, że rozłącza się i chowa telefon do kieszeni odskoczyłam, jak poparzona i skierowałam się do łazienki.
- Nathalie. - A niech go piorun trafi.
- Tak Ash? - spytałam, starając się utrzymać normalny głos, co nie zbyt mi wychodziło. - Wiesz, trochę mi się spieszy. - zagryzłam dolną wargę
- Jasne, czekamy na dole. - zaśmiał się
Weszłam do łazienki i upewniłam się trzy razy czy zamknęłam drzwi. To do niego nie podobne. Przecież... To jest Ash! Nie możliwe, żeby zajmował się takimi rzeczami!
Wyjęłam telefon z kieszeni i wysłałam smsa do osoby, która będzie w stanie mnie stąd wziąć bez wybuchania złością, czyli Nathana. Niby sama mogłam wrócić, ale wolałam nie ryzykować. Skorzystałam z toalety i wyszłam. Na dole chłopcy żywo rozmawiali, śmiejąc się... To na serio nie jest normalne. Ani trochę. No chyba, że oni nie mają pojęcia? Nie sądzę, pewnie wiedzą. A może nawet mu w tym pomagają. Co ja gadam? Na pewno!
Nie minęła minuta, a do drzwi ktoś zaczął pukać. Ashton poderwał się z miejsca, nim ja zdążyłam to zrobić i otworzył je.
- Hej, jest Nathalie? - spytał beznamiętnym tonem 'nasz gość'
- Zależy od tego kim jesteś. - blondyn zmroził go wzrokiem
- Jej chłopakiem. - odwarknął
Lokaty na moment rozszerzył oczy, lecz zaraz wrócił do swojego oschłego wyrazu twarzy. Spojrzał na mnie, kiwając głową, bym tam podeszła. Nie podobała mi się taka wersja Ashtona.
- Znasz go? - spytał
Przytaknęłam niemal od razu, a on westchnął.
- Cóż, to do zobaczenia, Nath.
- Tak, pa Ash. - wymusiłam uśmiech i pomachałam do reszty chłopaków. Odpowiedzieli mi tym samym.
Ashton nachylił się nade mną i musnął mój policzek. Uh, jakiego słowa mam użyć, by opisać moją reakcję? Po ludzku zdębiałam.
 Pośpiesznie wyszłam, słysząc za sobą trzask zamykanych drzwi. Nathan spojrzał na mnie wzrokiem aka 'wyjaśnij mi to'.
- Już mówię. - westchnęłam - Idąc do toalety usłyszałam, jak Ashton rozmawia przez telefon. Mówił o.. Jakiejś dziewczynie, którą dostarczy, jak sądzę do burdelu.
Nathan burknął pod nosem kilka przekleństw.
 Mozolnym krokiem szliśmy w stronę mojego domu. Trochę nam zajęło, żeby do niego dojść, ale udało się. Stanęliśmy przed drzwiami, patrząc na siebie. Po chwili jego chłodna dłoń przysunęła się do mojej twarzy, tak samo jak usta, które po chwili stykały się w namiętnym pocałunku. Oboje ryzykowaliśmy i to wiele. Ale nie czułam, że to coś złego. Nie czułam potrzeby odepchnięcia go lub czegokolwiek podobnego. 
- Dziękuję. - wyszeptaliśmy oboje w tej samej chwili
Szerokie uśmiechy rozjaśniły nasze twarze, gdy odsuwaliśmy się od siebie. 
- Do zobaczenia, Nate.
Zamknęłam drzwi, machając mu dłonią, po czym oparłam się o nie, wzdychając. To było złe. Bardzo. Ale mimo to nie czuję się winna. Nie wiem dlaczego, ale uczucie odpłacenia się Louisowi za c o ś - bo serio nie wiem co - zawładnęło mną. Ale co niby zrobił, że mam takie uczucie? 
Odepchnęłam się od drewnianej powierzchni i schodami poszłam do swojego pokoju. Jednak ktoś chwycił moje ramię i wciągnął do innego pokoju. Odruchowo zaczęłam piszczeć, ale zatkano mi usta. Spojrzałam wprost w błękitne tęczówki, od razu się uspokajając. Ostrożnie zdjęłam dłoń z moich ust. Owinęłam ramionami jego ciało i przycisnęłam do siebie. Mimo, że go kocham, wciąż czuję to ukłucie w sercu na jego widok. To głupie. 
- Chciałem z tobą porozmawiać, na poważnie. Należy ci się to. - westchnął, przez co moje włosy lekko uniosły się, by po chwili ponownie opaść na moje ramiona
Usiadłam po turecku na łóżku, opierając się o zagłówek.
- Zanim powiem to wszystko, obiecaj mi coś. - powiedział, a ja przytaknęłam na znak, że może mówić dalej. - Nie zostawiaj mnie.
- Co? - zmarszczyłam brwi. - Dlaczego miałabym to zrobić? Kocham cię.
- Po prostu słuchaj... Przed wypadkiem stało się coś okropnego. Dla nas obojga. Liam usunął i to wspomnienie na moją prośbę, ale uświadomiłem sobie, że powinnaś o tym wiedzieć. Nie możesz żyć w kłamstwie. Nie zasługujesz na to. Ja... Uh, tak jakby...
Po jego płytkim oddechu i nerwowym stukaniu w kolano poznałam, że się denerwuje. I to bardzo.
- Powiedz.
- Zdradziłem cię. - wyszeptał, zwieszając głowę
Starałam się powstrzymać łzy, napływające do moich oczu. Dlaczego to zrobił?
Może dlatego, że ja mu nie wystarczałam.
Na pewno. Nie dawałam mu tego, czego potrzebował. 
Kurwa, jestem taką idiotką. 
- Na prawdę nie wiedziałem co robię. Piłem i... Przepraszam. Na prawdę, bardzo cię kocham. Próbowałem cię odzyskać, ale nie dałaś mi drugiej szansy. Przepraszam. Bardzo, bardzo przepraszam. Żałuję tego, co zrobiłem.
- To wszystko? - spytałam, łamiącym się głosem
Nie udało mi się powstrzymać słonych kropel. 
- Jeszcze jest kilka rzeczy, ale nie chcę ci ich teraz mówić. 
- Jeśli już wiem to, powiedz mi resztę. 
- Max zabił twoich rodziców. - wydukał tak szybko, że prawie nie usłyszałam co powiedział 
Moje dłonie powędrowały do ust, by zatkać głośny szloch. Tego jest już na prawdę za wiele. 
- Nie wpadli w poślizg. Jeden z jego... Wamiprów, zepchnął ich z ulicy. 
Odchyliłam głowę w tył i pozwoliłam łzom spływać. Po prostu chciałam, żeby powiedział, że to jakiś żart. Że wszystko jest okej, że mnie kocha. Ale nie, to rzeczywistość. Okropne, niesprawiedliwe życie. Zamknęłam oczy, by jakkolwiek zahamować płacz. W pewnej chwili poczułam, jak szatyn zmienia pozycje i siada obok mnie. Przeniósł mnie bez problemu na swoje kolana i owinął starannie ramionami, dając mi poczucie bezpieczeństwa i... Tej cholernej miłości. 
Kochałam go.
Wciąż kocham.
I obawiam się, że to się nie zmieni. 
Że będę go kochać jeszcze długo. 
Mimo wszystkich krzywd, jakie mi wyrządził - a było ich wiele - każdą mu wybaczam. Nie umiem inaczej. Może to banalnie zabrzmi, ale uzależniłam się od niego. Jest jak narkotyk. 
- A teraz powiem ci, że... Znasz mnie od dzieciństwa. 
- Ale jak to? Przecież nie...
- Nie widziałaś mnie? - uśmiechnął się delikatnie. - Właśnie, że widziałaś. Czułaś. Słyszałaś. Wiesz dlaczego tego nie pamiętasz? - spytał, a ja pokręciłam głową. - Bo usunięto ci pamięć, gdy ja zniknąłem.
- Opowiedz mi o tym. - szepnęłam, wtulając się w jego ciało - O dzieciństwie. - westchnęłam
- Miałaś zaledwie siedem lat. Pierwszy raz spotkaliśmy się na podwórku. Uśmiechnęłaś się szeroko, podając mi rękę. Od tego momentu byliśmy przyjaciółmi. Codziennie, do samego wieczora siedzieliśmy w naszym ulubionym miejscu, rozmawiając, bawiąc się, śmiejąc... Robiliśmy wszystko razem. Raz wspiąłem się na wiśnie, bo chciałem nazbierać dla ciebie trochę. Spadłem na ziemię, a ty śmiałaś się tak głośno, że słyszało cię całe osiedle. - uśmiechnął się, a na moje policzki wpłynął róż. - Po deszczowych dniach skakaliśmy w kałuże, chlapiąc się nawzajem. W zimie jeździliśmy na sankach. Pamiętam wszystko, jakby było to wczoraj. Uczyłem cię jeździć też na nartach. Jechałem tyłem, patrząc ci w oczy, trzymając za ręce, a ty patrzyłaś w moje przerażonym wzrokiem. Gdy pierwszy raz udało ci się zjechać, rzuciłaś się na mnie ze szczęścia. Potem ścigaliśmy się, a ty byłaś lepsza ode mnie. - zachichotał, kręcąc głową na boki. - Byliśmy nierozłączni. Ale potem to się zmieniło... Wpadłem pod samochód. Byłem w szpitalu, ale nie udało im się mnie uratować. Zmarłem. - westchnął, a w kącikach moich oczu zbierały się kolejne łzy, domagając wyjścia na światło dzienne. Chłopak widząc to otarł je i kontynuował:
- O dziwo trafiłem do Nieba. Leżąc na pierzastej chmurze, patrzyłem na ciebie. Na twoje mokre łzy, wybuchy złości, melodyjny śmiech, promienny uśmiech, smutek, który rozrywał moje serce. Kochałem cię. Błagałem twojego Stróża, by starał się jak tylko mógł. W końcu nie wytrzymałem i złamałem zakaz schodzenia na Ziemię. Tak bardzo pragnąłem cię zobaczyć, że zapomniałem o nim. A miałem już 17 lat. - przymrużył oczy, cały czas uśmiechając się do mnie. - Zostałem strącony z Nieba. Pod swoje czarne skrzydła przygarnęły mnie Demony. Wkrótce zostałem jednym z nich. To stało się podczas jednej z wielu bitew między Demonami a Aniołami. Wiadomo, że Anielskie Istoty nie chciały walki, więc to Demony obrywały z nich skrzydła, a one nie mogły się jakkolwiek bronić. Cóż, poznałem tam również Harry'ego. - Staliśmy się oboje Mrocznymi Istotami. Posłańcami Lucyfera. - odchylił głowę w tył, chichocząc pod nosem. - Odpowiadało nam to, do czasu... W pewnym momencie sam Szatan zaczął się nami interesować. Dwójką młodych Demonów. Mieliśmy pewne zadanie, więc znaleźliśmy się na tutaj - na Ziemi. Cóż, Smith nas znalazł i tak jakby przygarnął. Tak samo było z resztą zagubionych nastolatków, których życie było do bani, czyli Niallem, Zaynem, Liamem, Perrie i Danielle. Każdy z nas ma inną historię. Ty znasz już moją. I wiesz, że znasz mnie od dzieciństwa. - westchnął
Słuchałam każdego jego słowa, starając się wszystko przyswoić do rozumu. Wyczyścili mi pamięć, bym nie pamiętała o nim. Ale dlaczego?
- Dlatego, że twój Ojciec nie chciał, byś cierpiała przeze mnie. Wyrzucił mnie z twojego życia, jak zbędny fragment układanki. Bolało i za to też z całego serca go nienawidziłem. To wszystko jest tak skomplikowane, że sam się w tym gubię. - potrząsnął lekko głową, z uśmiechem. - A pamiętasz może Molly?
- Jasne! To była moja ukochana lalka, którą dostałam od... Umm...
- Mnie. 
- Co? Na prawdę? - uśmiechnęłam się szeroko, prostując się i praktycznie zapominając o wcześniej wypowiedzianych przez niego rzeczach. - To ty dałeś mi Molly?
- Tak. - przytaknął, a jego usta rozświetlił jeszcze szerszy uśmiech. - Dostałaś ją właśnie na siódme urodziny. Kupiłem ją za moje niewielkie kieszonkowe. I tak wisiałem sprzedawcy kilka dolarów za nią, więc obiecałem mu, że odrobię je u niego pomagając w sklepie. 
- Byłeś wspaniałym dzieckiem. - zachichotałam. - Zwłaszcza uroczym.
- Nadal nim jestem, tyle że nieco urosłem. 
Parsknęłam śmiechem, przytulając się do niego jeszcze bardziej. Nie pragnęłam teraz niczego bardziej niż jego bliskości, ramion oplecionych wokół mnie, czułych pocałunków składanych na moim czole i ustach, kojącego głosu i opiekuńczego wzroku. Po prostu chciałam, żeby był przy mnie.
_______________________________________
Hej, hej, hej!
Dziękuję za wyświetlenia i najlepsze komentarze, kochani! Jesteście najlepsi! :*
Jest już niedziela, więc... Czemu by wam rozdziału nie wrzucić? :D 
Według mnie jest uroczy, ale shhh xD
Zaskakujące, że się znali, nieprawdaż? :3
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie chociaż 6 komentarzy! <3
Dzisiaj/wczoraj walentynki! Jak je spędziliście?
Ja przed telewizorem, z miską popcornu, oglądając romantyczny film, czyli Szybcy i Wściekli, hahah. Kocham ten film ^^
No to do zobaczenia za 8 dni - w poniedziałek!
Weronika xo

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 4.

 Hej, hej, hej! ❤
Ludzie, przepraszam was z całego serca, że wczoraj nie dodałam rozdziału.
Już tłumaczę czemu! Chociaż to bezsensu, należy wam się. Więc:
1. Byłam od 8 do 20 na wycieczce i wróciłam padnięta.
2. Jestem chora, jak pies.
No cóż, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie i jesteście w stanie mi to wybaczyć ☺
Btw. Co z tym hashtagiem? Nie widzę go, nikt mi nie wysyła :c 
Miałam zamiar wrzucić piątkę w Niedzielę, ale jak tacy jesteście, to foch.
.
.
.
Nie no, kocham was ^^
I w zamian za 6 pięknych, cudownych, świetnych, bardzo motywujących komentarzy...
Bam, bam, bam... Piąty rozdział w Niedzielę ☺
Pod tym rozdziałem także liczę na szóstkę kom, miśki! ;*
To na razie! ❤
Weronika xo
_____________________________________________________________
- Z-zmiana charakteru? - wydukał loczek
- Liam, ty sukinsynie! - wrzasnął Louis
Przyszpilił go do ściany, patrząc na niego pochłoniętymi czernią oczami. Co? Jakie znowu czary? Na mnie?!
Wrzasnęłam na całe gardło, by się uspokoili, i tak też się stało.
- Więc co? Teraz będzie... Nie sobą? - spytał Zayn
- Uh, tak jakby. Ale to minie, bo nie jest na stałe. Wkrótce będzie, jak przed wypadkiem. Nie jestem w stanie określić ile to potrwa, ale jestem prawie pewien, że minie.
- Prawie. - syknął Louis, mordując go wzrokiem
Wywróciłam oczami, wstając z łóżka. Przykułam ich uwagę. Przeleciałam wzrokiem po ich twarzach, zatrzymując się na szaro-błękitnych oczach Tomlinsona. Oblizałam powoli dolną wargę, przygryzając ją. Podeszłam do niego pewnym krokiem, chwyciłam za koszulkę i przycisnęłam swoje usta do jego. Niemal od razu odwzajemnił pocałunek.
- Fajnie, że pamiętasz większość rzeczy, ale i tak musisz popracować nad charakterem.
- Wal się, Harry. - warknęłam w usta Louisa
Brunet prychnął na moje słowa, a ja coraz intensywniej całowałam szatyna. Miał nieziemskie usta. Zwinne ruchy językiem po moim podniebieniu pozwoliły mi zapomnieć o Bożym świecie. Gdy oderwał się ode mnie wróciłam z pięknych niebios z powrotem na ziemię.
- Co teraz? - spytała Perrie
- Nic. Trzeba ją znosić i układać do pionu, póki to nie minie.
- Mnie do pionu? - zadrwiłam. - Jasne.
- Ja się z chęcią tym zajmę. - Harry uśmiechnął się zadziornie, zacierając chytrze ręce.
Oj, coś szykował. A to miłe pewnie nie miało być.

***
 Fajnie, za kilka minut miałam zejść na dół. Po co? Na 'lekcję posłuszeństwa', jak to wymyślił Harry. Jednego jestem pewna - będą kary. 
 Wyszłam spod prysznica, susząc swoje ciało ręcznikiem. Drzwi łazienki otworzyły się z impetem, a w nich stał Louis. Uśmiechał się łobuzersko w moją stronę, opierając się o framugę ze skrzyżowanymi na klatce ramionami. Ręcznik był mały, ale zasłaniał to, co powinien.
- Czego chcesz? - spytałam, kładąc dłoń na biodrze, patrząc na niego z przymrużonymi oczami
- Zobaczyć seksowne ciało.
Podszedł do mnie, oplótł ramionami w pasie i przyciągnął bliżej, natarczywie całując.
- Jeśli nie chcesz stracić dziewictwa, to radziłbym ci mnie odepchnąć. - wysapał między pocałunkami
Jak powiedział, tak zrobiłam. Wskazałam palcem na drzwi, a on po prostu wyszedł puszczając mi oczko... Co to niby miało być?
Ubrałam się w czyste ciuchy i z mokrymi włosami zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie kędzierzawy. Stał przodem do mnie, z rękami za plecami. Wyglądał jak... Uh, nawet nie mam słowa, żeby opisać jego minę i postawę. Po prostu jak Szatan. Istny Diabeł. 
- Miałaś być tu 10 minut temu.
- Zajebiście. - wywróciłam oczami
- Do mnie, natychmiast. - warknął
Co za palant! Ja psem jestem czy czym?!
Widząc, że nawet nie ruszyłam na milimetr powtórzył rozkaz, tym razem ostrzej. Chcąc, nie chcąc podeszłam do niego, a jego usta wykrzywił parszywy uśmiech. Wszyscy - prócz Louisa, oczywiście - uważali, że takie lekcje mi się przydadzą, bo zmienił mi się charakter. A gówno ich to obchodzi! No, ale co ja mam do gadania? Dorosła jeszcze nie jestem, mieszkam z nimi, utrzymują mnie
- Dobrze. Teraz pójdziesz do mojego pokoju. Żadnych pytań! - oznajmił, gdy zauważył, że otwieram usta, by coś powiedzieć.
Wzdychając, skierowałam się z powrotem na schody. Gdy szłam w stronę jego pokoju, poczułam na moment jego rękę na swoich pośladkach. Kurwa, zabiję gnoja. Warknęłam na niego, a on zaśmiał się pod nosem. Wreszcie znalazłam się w jego azylu. Odwróciłam się, unosząc jedną brew.
- Nie mam zamiaru się tobą wysługiwać, możesz być spokojna. Ja ustalę kilka zasad, a ty masz ich przestrzegać. Za każdą złamaną zasadę będzie kara. Jeśli uda ci się przestrzegać ich przez tydzień, nie łamiąc żadnej, dostaniesz nagrodę i dam ci spokój z lekcjami posłuszeństwa. Zrozumiałaś?
- Mhm. - przytaknęłam
... No i zaczął mi tłumaczyć co mogę, a czego nie. Jak tak dalej pójdzie, to serio on tego nie przeżyje.
 Wróciłam do swojego pokoju, po czym wyjęłam z kieszeni komórkę, której nie zdążył mi odebrać. Wystukałam na klawiaturze litery i kliknęłam 'wyślij'. Chyba tylko on potrafi mnie pocieszyć tak, jak tego potrzebuję. Nie znam go dobrze, ale mu ufam. Potrzebowałam się rozerwać. Po kilku minutach dostałam odpowiedź.

Od: Ashton xx
Siemka :) Jasne, mam czas. Czekamy z chłopakami na cb. ;* A. xx

Zeskoczyłam z łóżka, schowałam telefon do kieszeni i wybiegłam z pokoju. Skacząc, by założyć swoje vansy zeszłam na dół. Zarzuciłam kurtkę i już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie ochrypły głos 'brata':
- A gdzie to się siostrzyczka wybiera? - uśmiechnął się zadziornie
Jęknęłam w myślach i odwróciłam się do niego. 
- Do kolegi. 
- Gdzie mieszka? Ile ma lat? Jakiej jest orientacji? Imię i nazwisko. 
- Nie pamiętam dokładnie. 20. Nie mam pojęcia, raczej hetero. - wywróciłam oczami. - Ashton Irwin. 
- Hmm, okej. Idź, ale masz być za dwie godziny.
- Trzy. - zaprzeczyłam 
- Dwie i pół. 
- Okej. - westchnęłam - Pa!
Nie czekając na odpowiedź, wyszłam. Idąc przez park, ze słuchawkami w uszach, nucąc The Monster Eminema i Rihanny, zauważyłam coś dziwnego... Odkąd przekroczyłam próg domu, na każdym kroku widzę czarną furgonetkę z przyciemnianymi szybami. Kurwa, źle. Przyspieszyłam nieco krok, a kierowca samochodu również dodał gazu. Cholera, tam jest zakręt, przez który może jechać, a ja będę tam przechodzić.
Uh, nie dramatyzuj. To pewnie... Co ja się oszukuję?! W tym świecie wszystko jest możliwe! A ja mam w życiu takiego pecha, że to na pewno nie jest przypadek! Gdy minęłam zakręt, prawie biegnąć odwróciłam głowę. Furgonetki nie było. Co... Rozejrzałam się. Jakby zniknęła. Nie ma jej absolutnie nigdzie. Co to ma być?! Prima Aprilis?!
Szaleńczym tempem dotarłam do domu chłopców. Zapukałam do drzwi, a otworzył mi szeroko uśmiechnięty Michael, lecz jego uśmiech zniknął, gdy zobaczył w jakim jestem stanie.
- Co się stało, Nathalie?
- Przebiegłam się tylko. Muszę odetchnąć i będzie okej. - wzięłam głęboki oddech i wymusiłam uśmiech
Michael otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka. Weszłam z nim do salonu, gdzie byli wszyscy; Luke, Cal i Ashton. Przywitałam się z nimi i usiadłam na kanapie, między Ashem a Lukiem. Kędzierzawy blondyn objął mnie ramieniem, szczerząc się jak głupi do sera. 
- Boże, jak dawno cię nie widzieliśmy. - westchnął Luke - Odzyskałaś pamięć, prawda?
- Jasne. - przytaknęłam - Gdybym nie odzyskała, nie siedziałabym tu z "obcymi" osobami. - zaśmiałam się
- No wiesz... Lucas na prawdę rzadko używa mózgu. - zachichotał Ashton, na co blondyn wywrócił oczami.
Czułam się tak swobodnie w ich towarzystwie, jakbym znała ich od wieków. W pewnej chwili nasze donośne śmiechy zagłuszył telefon Irwina. Przeprosił nas z uśmiechem i wyszedł. Po kilku szklankach soku, tak trochę mnie przycisnęło. Wiedziałam gdzie jest łazienka, więc opuściłam na chwilę chłopaków. Idąc do wcześniej wspomnianego pomieszczenia usłyszałam głos Ashtona. Ciekawość chwyciła mnie za ramię i kazała nasłuchiwać. Nie sądziłam, że Ashton robi tak okropne rzeczy, co wynikało z tej rozmowy. Ale okropne to raczej nie dopowiedzenie. W tej chwili bałam się, że to samo stanie się ze mną. 

Hah, kocham kończyć w takich niewyjaśnionych momentach, za co chcecie mnie powiesić :D

sobota, 7 lutego 2015

Hashtag!

Hej, ludzie! ❤
Wpadł mi do głowy pewien pomysł...
Mianowicie taki, żeby stworzyć na Twitterze hashtag: #HellFF 😀
Chodzi o to, że Cień ma wielką popularność i chciałabym się też w ten sposób jakoś wypromować itd.😜
A niezbędna do tego jest mi wasza pomoc☺
Cały czas słyszę od was piekielnie miłe komentarze - za które jestem wam wdzięczna - więc skoro tak wam się podoba Fear, to czemu by nie polecać go innym w prosty sposób?
Chciałam was tylko poprosić o to, byście wypowiadali się także na TT, bo nie wszyscy komentują, a twittera ma chyba większość z was.
To co? Zrobicie to dla mnie?
Wrzucicie tweeta z hashtagiem #HellFF?
Umarłabym ze szczęścia ☺
Dzięki za uwagę, widzimy się już w ten Poniedziałek!
Weronika xo
PS. Mój Twitter: @Hazzanator_PL

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 3.

*Perspektywa Lou*

Minęły prawie dwa tygodnie. Wciąż nic z tego. Nie pamięta. Opowiadałem jej mnóstwo zdarzeń, ale to i tak nie działało. Gestami próbowałem cokolwiek podciągnąć. Wreszcie nie wytrzymałem...

Wszedłem do pokoju Liama, trzaskając drzwiami z impetem. Byłem wściekły. Wrzasnąłem jego imię, a on tylko spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
- Co tym razem? - westchnął, patrząc na mnie pytająco znad książki.
- Nie ma szans, żeby sobie cokolwiek przypomniała! Znajdź jakieś pieprzone czary - w które i tak nie wierzę - i zrób coś! - krzyknąłem, nawet nie zdając sobie sprawy, jak piskliwy był mój głos. W tamtym momencie zachowywałem się gorzej niż pięcioletnia dziewczynka.
- Daj mi czas do wieczora. Postaram się coś znaleźć.
Nie dziwię się czemu jest już znudzony moim zachowaniem. Sam byłbym.
Wyszedłem z pomieszczenia, mrucząc pod nosem ciche dzięki. 
Musi się udać. Kurwa, musi.

 ***

Stanąłem w miejscu, gdy Payne wszedł do pokoju, trzymając książkę w dłoni i ołówek w drugiej.
- Mam! - wykrzyknął
Teraz to ja mogę odtańczyć małpi taniec szczęścia! Ewentualnie go obcałować po rękach.
- No mów. - klasnąłem w dłonie z szerokim uśmiechem
- Nie musisz znać zaklęcia, po prostu zobaczysz efekt. Nie mam w 100% pewności, że zadziała, ale powinno...
- Powinno?! MA zadziałać
- Okey, okey. Spokojnie. Chodź.
Poszedłem za nim do pokoju Nathalie. Siedziała na łóżku, czytając książkę, z nogami skrzyżowanymi w kostkach i okularami na nosie. Boże, wyglądała w nich tak seksownie. Spojrzała na nas, uśmiechając się. Mówiłem już, że kocham jej uśmiech?
- Słuchaj - zaczął Liam, a dziewczyna przytaknęła. - Mam pewien pomysł, żeby przywrócić ci pamięć. Nie jestem pewien czy zadziała, ale powinno. Zgadzasz się? - westchnął
- Jasne! Zrobię wszystko, co będzie trzeba.
- Okey. Lou? Wyjdź proszę.
- Jeśli muszę. - wywróciłem oczami
Wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Czemu niby mam nie patrzeć jak mojej kochanej, wrażliwej, pięknej księżniczce wraca pamięć, co? Ugh, z resztą nie ważne. Liczy się, że przypomni sobie kim byłem - i jestem - dla niej, a ona dla mnie... Bo przypomni, prawda?

***

- Liam! Ile jeszcze? - warknąłem, uderzając pięścią w drzwi
- Czekaj, jeszcze chwila. 
Założę się, że teraz przewracał oczami.
Oparłem się o drewnianą powłokę, wzdychając. Musiałem czekać, nic więcej. Minęło ponad 20 minut, a ten wciąż coś robi! Zwariować idzie, no!
Po chwili drzwi odsunęły się, a ja o mało nie wywaliłem się na podłogę. Jednak szybko chwyciłem framugę i złapałem równowagę. Spojrzałem szeroko rozwartymi oczami na Liama za mną. 
- Już. Zemdlała przez dawkę wspomnień, ale niebawem się obudzi. 
- Niebawem, czyli kiedy?
- Do godziny. - westchnął 
Mruknąłem pod nosem coś w rodzaju podziękowań, wyminąłem go i usiadłem obok brunetki. Teraz pozostało tylko (znowu, jasna cholera) czekać. Nie byłem cierpliwym człowiekiem, łatwo wybuchałem, potrafiłem zabić każdego, prócz niej, chciałem ją pieprzyć do nieprzytomności... Tak, właśnie taki jest Louis Chory Psychicznie Demon Tomlinson. Położyłem się obok niej i włączyłem telewizor. Jakieś nowości na świecie? Z chęcią posłucham co się dzieje...
- Dochodzą słuchy, iż Louis Tomlinson, znany bardziej jako Thunder skończył ze swoją niebezpieczną pasją. Pozostali gracze radują się, ponieważ wreszcie miają możliwość, wygranej wyścigu. Jednak sprzymierzeńcy Thundera zaprzeczają jego odejściu. Oto jeden z nich - Chris Evans. Powiesz nam co dzieje się z mistrzem rajdów, Chris?
Ja? Skończyłem z tym, co kocham tak bardzo? Zamierzam wrócić i wygrać! I tak też się stanie... Zaraz po tym, jak Nathalie odzyska pamięć. Chociaż, dawno mnie nie było to nie znaczy, że już skończyłem. 
- Witam! Wiem, że to oglądasz Tommo! - mrugnął do kamery, na co prychnąłem. - Oczywiście, że Thunder nie zrezygnował z wyścigów. Nie przestraszył się również słabszych przeciwników. - . Ah, ma rację. Świętą, kurwa rację. - Otóż zrobił sobie urlop od ciągłego szumu i postanowił odpocząć. Lecz wszyscy wiemy, że za niedługo do nas wróci i będzie wygrywał każdy rajd. Szykujcie dupy, Thunder wróci!! - wrzasnął gdzieś do tyłu
Dziennikarka zachichotała, po czym przyłożyła mikrofon do własnych, krwistoczerwonych ust. 
- Tak więc, jak państwo słyszeli; urodzony zwycięzca wróci. Mimo przerwy, jak słyszeliśmy od Christophera, policja wciąż stara się, by znalazł się w więzieniu. Lecz, jak sądzi większość, nie prędko do tego dojdzie. 
No i chuj, dalej nie słuchałem. Ah, to piękne uczucie, kiedy mówią o tobie w mediach. Sława. Jednak jest jeszcze lepiej, kiedy masz tą sławę z kim dzielić. W dodatku, gdy ma się tak piękną dziewczynę... A raczej miało. Pieprz się, durny głosie.
W tej chwili poczułem, jak Nathalie niespokojnie się porusza. Budzi się, do jasnej cholery! Wiwat Payne'owi!
*Perspektywa Nathalie*
Mruknęłam z niezadowoleniem, czując na sobie wiele par oczu, obserwujących każdy mój ruch. Rozchyliłam lekko powieki i ujrzałam sześć osób. Przetarłam zmęczone oczy, by nieco wyostrzyć wzrok.. Hm, Perrie, Zayn, Harry, Liam... Louis. Pewnie zasnęłam. Ale dlaczego tak na mnie patrzą? Co ze mną nie tak?
- Co się tak gapicie? - mruknęłam
- Nathalie, pamiętasz cokolwiek?
- Co mam niby pamiętać? - wywróciłam oczami. - No o co wam, do cholery chodzi, co?! Wracajcie do swoich spraw. - warknęłam
- Co jej jest? - Styles zmarszczył brwi
Kompletny idiota.
- Nie wiem. Coś jest nie tak. Poczekajcie. 
 Liam wyszedł truchtem z pokoju.
 - No, matko, co?! Nie widzieliście nigdy dziewczyny? - prychnęłam
 - Kim jestem? - spytał ochrypłym głosem Tomlinson
 - No, a kim masz być? Moim chłopakiem, chyba. - spojrzałam na niego z politowaniem
 - Jakie było wasze pierwsze spotkanie? - tym razem pytanie zadał Zayn
 - Chujowe. Wytargał mnie za włosy do chłodni. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby
 - Jak nas poznałaś? - Perrie, zamknij się, co? Na gówno tyle pytań.
 - Kurwa! - krzyknęłam - Porwaliście mnie. Koniec tematu. Co się dzieje? Chcę wiedzieć!
 Liam wszedł do pokoju z poczuciem winy wypisanym na twarzy. Przeczesał włosy dłonią i spojrzał na mnie.
 - Uh, są pewne... Skutki uboczne tego zaklęcia. - podrapał się po karku, krzywiąc nieznacznie
 - Co? Jakie niby? - wykrzyknął Louis
 - Zmiana charakteru. - wydusił wreszcie
___________________________________________________
Hej, hej, hej!
Wielkie dzięki za te 6 komentarzy pod poprzednim!
Chyba na każdy reaguję tak samo: czysty, długi fangirling xD
Dzięki wam szczerzę się, jak mysz do sera do samego końca dnia i pewnie przez sen! :D 
Ten rozdział dedykuję WSZYSTKIM, którzy skomentowali drugi i mojej kochanej @Styles_Olesi, ponieważ nie dała rady tego zrobić, więc, żeby nie było :P
Kocham was, moi mili z całego serca ^^ Jesteście the best! <3
Z racji, iż rozdział nie należy do najdłuższych - mała niespodzianka!
W PIĄTEK wrzucam wam czwóreczkę :3
No to na razie!
Weronika xo