środa, 20 maja 2015

Rozdział 18.

Zalinkowaną piosenkę w tekście włącz w momencie, w którym ona się znajduje. Gdy się skończy możesz włączyć tą: 30 Seconds To Mars - Attack.

*Perspektywa Nathalie*
Najpierw huk, potem szarpanie. Może nie mam kaca po tych kilku dniach od urodzin, ale nadal nienawidzę, kiedy ktoś mnie tak budzi. Otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam wiszącego nade mną Louisa ze zdenerwowanym wyrazem twarzy.
- Co jest? - spytałam, od razu uświadamiając sobie, ze coś jest nie tak.
Jeśli Thunder się czymś denerwuje, oznacza to tylko jedno - coś poszło nie po jego myśli. Jest źle.
- Zbieraj się, musimy jechać.
- Wszystko powiesz mi w aucie, jadę z tobą Dodgem.
- Masz pięć minut.
Po tych słowach opuścił pokój. Zeskoczyłam z łóżka, wzięłam pierwszą lepszą bokserkę, czarne dżinsy i ramoneskę. Włosy związałam w kitkę, a na nos wsunęłam okulary przeciwsłoneczne. Zamknęłam pokój na klucz i zbiegłam, jak najszybciej się dało do garażu, w którym byli wszyscy.
- Co się dzieje? - mruknęłam
Podeszłam do maski Chargera, na której była rozłożona duża mapa. Louis, Zayn i Liam rozmawiali o czymś, kreśląc po niej markerem oraz nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. W końcu Evelyn mnie nią obdarowała.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Nic ci nie mówił? - zdziwiła się, jednak po chwili jej poważny wyraz twarzy wrócił. - To normalne. Z informacjami czeka dość długo. Przyzwyczaisz się. Ale muszę cię ostrzec przed ostrą jazdą, możliwością utraty życia, a także niebezpieczeństwem i adrenaliną. Jesteś gotowa na takie życie?
Spojrzałam na nią z politowaniem, a na moje usta wkroczył nikły uśmiech.
- O niczym innym nie marzyłam.
- Więc chodzi o to, że ktoś zawiadomił psy o naszym pobycie w Stanach. Teraz ścigają nas tutaj, a tej policji niestety nie mamy w garści. Tu nie ma zmiłuj.
- Dobra! - krzyknął Tomlinson - Powtórzmy wszystko. Adam i Liam, zostajecie tutaj i pilnujecie sytuacji. Informujecie nas o wszystkich zmianach, tak? - spytał, a dwójka wymienionych przytaknęła. - Evelyn i Harry, wy dowiecie się, kto sprzedał nas i po zdobyciu jego danych od Payne'a zajmiecie się nim. Na wszelki wypadek pojadą z wami Zayn i Perrie. Bruce, Josh, Alex, ja i Nathalie... Zabawimy się trochę z psami.
Jakby automatycznie na jego ustach, po których przejechał językiem, pojawił się chytry uśmiech, a w oczach te iskry. Miałam wrażenie, że już włada nim adrenalina.
- Na co czekacie? Wszyscy do wozów i jedziemy! - klasnął ochoczo w dłonie, po czym wsiadł do Dodge'a na miejsce kierowcy, a ja tuż obok niego.
Szatyn odwrócił wzrok na sąsiednie auto i wymienił znaczący wzrok z Harrym i Zaynem, którzy siedzieli w następnych wozach.

Wyjął ze schowka zwykły rewolwer. Chwilę przyglądał mu się, obracając powolnie w dłoni, po czym położył go na moich kolanach i spojrzał w oczy porozumiewawczo. Wiedziałam, że to będzie potrzebne. Chłopak odpalił pojazd i wyjechał z garażu, a cała reszta za nim. Kliknął przycisk na słuchawce w jego uchu, który zamigotał niebieskim światłem, dając znak, iż urządzenie jest włączone.
- Liam, powiedz mi, gdzie jest patrol drogowy.
Nie słyszałam co odpowiedział mu Payne, głos ze słuchawki leciał zbyt cicho, jak na moje ucho. Po informacjach od Liama gwałtownie skręcił, a dwa samochody jadące za nami poczyniły to samo. Spojrzałam na niego spod ciemnych okularów. Jego palce zaciskały się na kierownicy, stopy z siłą przyciskały pedały, a uśmiech poszerzał się coraz bardziej. Był naładowany adrenaliną, która powoli zaczynała krążyć także w moich żyłach. Moja dłoń powędrowała do radia, a palec jakby automatycznie wcisnął włącznik. Z urządzenia poleciały pierwsze dźwięki We Own It. Uwielbiałam ją, z resztą Tomlinson też, o czym świadczył jego ruch - opuszką palca wskazującego przejechał po korbce, pogłaśniając muzykę. Jego stopa wciąż przyciskała gaz, a strzałka wędrowała na coraz to większe liczby.
- Przyznaj, nie jechałaś jeszcze z mistrzem wyścigów w taki rajd, prawda?
Moje oczy przeniosły się na twarz szatyna. Nie miałam pojęcia o czym mówi i jakie są jego zamiary, lecz odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
- Nie. Co zamierzasz?
- Pokazać ci, czym jest prawdziwa jazda.
Jego głowa powędrowała w moją stronę, a na ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. Noga szatyna wciąż przyciskała pedał gazu. Obrazy za szybą były rozmazane. Przedmioty, które mijaliśmy spajały się ze sobą tworząc niewyraźną jedność. Nie nadążałam z rozpoznawaniem ich kolorów, zbyt szybko uciekały z zasięgu mojego wzroku, który po chwili przeniosłam na niebieskookiego. Jego spojrzenie wciąż tkwiące na mojej twarzy przyprawiało mnie o palpitacje serca. Jechaliśmy grubo ponad dozwoloną prędkością, przed nami były samochody oraz ciężarówki, a on patrzy na mnie zamiast na drogę.
- Louis, to przesada. Zaraz uderzymy w czyiś wóz - wymamrotałam dość niespójnie, czując jak język plącze mi się w ustach.
Nie oderwałam na moment wzroku od niego, jak on ode mnie. Jego dłoń wciąż znajdowała się na kierownicy, wykonując płynne manewry, dzięki którym jeszcze nie doszło do wypadku. Wiedziałam, że jest świetnym kierowcą, jednak to, co robił było niewyobrażalnie głupie i niebezpieczne, nawet jak na niego. Uporczywie wpatrywałam się w jego oczy, w których z każdą sekundą rosła ekscytacja. Na ulicy usłyszałam trąbienie, więc spojrzałam w tamtą stronę. Nawet nie spostrzegłam, że Louis wyprzedza kolejno samochód za samochodem.
Z rosnącym strachem powróciłam wzrokiem do jego twarzy, którą rozświetlił satysfakcjonujący uśmiech. W końcu odwrócił głowę w stronę jezdni i jak gdyby nigdy nic prowadził dalej.
Trwało to minuty, ale dla mnie trwało wieczność. Każda nanosekunda dłużyła się niemiłosiernie.
Przerażenie powoli ulatywało z mojego ciała, pozwalając mi na pewnego stopnia rozluźnienie. Wypuściłam całe powietrze, które zatrzymało się na dłuższą chwilę w moich płucach i usiadłam wygodniej w fotelu.
- Rozluźnij się, kochanie - wymruczał, puszczając mi oczko.
Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam oczy, by po chwili je szeroko otworzyć z powodu niebiesko-czerwonej poświaty na asfalcie oraz głośnego wycia syren. Stłumiłam żałosny jęk, próbujący się wydostać na zewnątrz przez narastający we mnie strach. Bałam się. Mój ojciec nie żyje, już nie jest w policji, nie będzie zwykłej, chwilowej kary. To byłoby coś innego. Gorszego niż kilka miesięcy w poprawczaku z kolesiami o brudnych myślach.
Zaczęłam wiercić się nerwowo na siedzeniu, przygryzając dolną wargę.
- Spokojnie, Nath. To nie moja pierwsza i nie ostatnia ucieczka.
Dlaczego on wymawiał to tak spokojnie, jakby mówił o pogodzie?
Przecież to dla niego codzienność, chora, niebezpieczna codzienność, w której ryzykuje nie tylko swoje życie.
Kątem oka spojrzałam w boczne lusterko, znajdujące się z mojej strony i dostrzegłam radiowóz. Jechał kilkaset metrów za nami, jednak to nie przeszkadzało jego pasażerowi w mierzeniu do nas z broni.
- L-Louis? - to jedyne co udało mi się wypowiedzieć, by ostrzec go o policji.
- Broń, tak? Pierwsi, którzy odważyli się ją tak szybko wyciągnąć.
Na jego ustach zawitał ten sam zadziorny uśmiech.
- Dobrze. Pobawmy się! - okrzyknął, zaciskając palce na kierownicy.
Nasunął na nos czarne Ray Bany i docisnął gaz.
- Liam, droga polna do garażu ciężarówek. Mam pomysł - powiedział, a w jego oczach pojawił się tajemniczy błysk. - Połącz mnie z chłopakami, szybko - wymamrotał, wbijając wzrok w przednie lusterko, w którym doskonale widział jadący za nami biało-niebieski samochód... A raczej dwa. Wezwali posiłki czy drugie dołączyło się po drodze, widząc pościg? - Jedźcie prosto, spotkamy się w garażach.
W pewnym momencie Tomlinson ostro skręcił, powodując, że uderzyłam głową o drzwi. Od silnego uderzenia uchroniły mnie pasy, jednak one też spowodowały szkody - mocno otarły się o moją szyję, zapewne zdzierając skórę, co poznałam po pieczeniu. Louis kątem oka spojrzał na mnie, lecz widząc moje uspokajające spojrzenie, odwrócił wzrok na drogę. Jechaliśmy teraz polną, nieco zarośniętą trawą, piaszczystą drogą. Samochód zwolnił, aczkolwiek nie na tyle, bym przestała obawiać się tej jazdy.
Wiedziałam, że nie chce zgubić policji. Wręcz przeciwnie - chce, by nas śledziła. Nie miałam pojęcia, co ma w zamiarze zrobić, jaki jest jego pomysł i na czym polega, ale miałam pewność, co do jednego... Na pewno mu się to uda. Ta myśl pozwoliła mi na uspokojenie nerwów.
Spojrzałam przed siebie, a ten widok ani trochę mnie nie zdziwił; ogromny, stary budynek z mnóstwem wysokich klap, rozciągających się na całej ścianie. Gdy odczułam, że prędkość z jaką jechaliśmy spada, spojrzałam na niebieskookiego z przestrachem i obawą, iż coś stało się z samochodem.
Policja była coraz bliżej nas, a on zwalniał. Gdy radiowozy zbliżały się, on nadal zwalniał. W końcu doszło jedynie do 50km/h, a moje oczy rozwarły się szeroko.
Czy on na prawdę da się złapać?
Tym razem jego plan nie powiódł?
Trafi za kratki?
Byłam głupia, że tak myślałam. On czekał... Czekał na odpowiedni moment. Kiedy ta chwila nastała, gwałtownie otworzył schowek między naszymi siedzeniami, gdzie zauważyłam dwie, grube butle z zaworami. Odkręcił jeden z nich i docisnął pedał. Samochód z prędkością światła ruszył z miejsca. Nie wiem jaką prędkość osiągnęliśmy, ale była przerażająca. Przynajmniej dla mnie. Obejrzałam się, lecz jedyne co zobaczyłam to ogromna chmura pyłu, która nie miała zamiaru szybko opaść z powrotem na ziemię. Miał to zaplanowane. Nie minęła chwila, a znaleźliśmy się pod jednymi z dużych drzwi dla tirów. Centymetr po całkowitym wjechaniu do garażu, klapa z hukiem opadła. Brunet czym prędzej zawrócił auto w jej kierunku i wysiadł, co od razu powtórzyłam. Stanęłam na kamiennej płycie i rozejrzałam się wokół. Było tu mnóstwo ludzi, chyba kilkadziesiąt. Wszyscy stali nieruchomo, opierając się o swoje samochody i patrząc na Thundera wyczekująco, jakby miał im wyjaśnić, co tu robi.
Na zewnątrz było już słychać syreny, trzaskanie drzwiami i donośny głos jakiegoś policjanta, który odwalał gadkę o wyjściu z budynku, bo jesteśmy otoczeni i tak dalej.
- Wsiadajcie do wozów! - krzyknął Louis - Zrobicie małą rozróbę!
Stałam w osłupieniu, nie rozumiejąc o czym mówi. Jednak nie trwało to długo, gdyż chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie do jednego z wozów.
- Jason, bierz mój wóz! - zawołał, zwracając się do ciemnoskórego chłopaka o krótkich, czarnych włosach, który jedynie przytaknął i czym prędzej wsiadł do Dodge'a Tomlinsona.
Zaś ja wsiadłam na miejsce pasażera do zielonego samochodu z fioletowymi zdobieniami na drzwiach. Nie zdążyłam zauważyć marki, która w tej chwili mało mnie obchodziła, więc zapięłam pasy i czekałam aż brunet odpali auto.
Klapy podniosły się w górę, a wszystkie samochody wyjechały z budynku, w tym nasz. Patrzyłam, jak jeździły dookoła, tworząc jeden wielki... chaos. Radiowozy ledwie mogły się ruszyć. Pomysł Louisa to na prawdę coś genialnego. Podmiana pozwoliła nam wyjechać wolno z harmideru, jaki utworzyła ta grupa - jak mi się wydaje - zawodowców. W lusterku widziałam, jak większość wykonuje rozmaite drifty, blokując i dekoncentrując policję.
- Okej, możecie się powoli rozjeżdżać. Jase, daj się złapać - powiedział, tym razem do CB radia, zamiast słuchawki.
Zgaduję, że każde auto z tamtego garażu było wyposażone w taki sprzęt, jaki ma jego Charger.
Lou, mając jedną rękę na kierownicy, a drugą za oknem, spokojnie prowadził samochód po normalnej drodze, jadąc z bezpieczną, dozwoloną prędkością.
- Jak ty na to wpadłeś? - wydukałam, a moje oczy świeciły ekscytacją, gdy patrzyłam na niego w tej chwili.
Szatyn spojrzał na mnie znad okularów, po czym wzruszył ramionami i cmoknął mnie lekko w usta.
- Inspirujesz mnie do coraz nowszych pomysłów, kochana.
Nagle z CB radia poleciał czyiś melodyjny, jednocześnie zdenerwowany głos:
- Thunder, mamy kłopot. Przód.
Nie zrozumiałam tej wypowiedzi, ale Louis z pewnością, bo zdjął okulary i spojrzał przed siebie, więc zrobiłam to samo. W oddali trzy radiowozy blokowały ulicę, nie pozwalając nam na przejazd, a przed nimi stało kilku policjantów z bronią wycelowaną prosto w nas.
- Kurwa. - wyszeptał chłopak.
Tego nie było w planach.
____________________________________
Po pierwsze: nie chcę widzieć dwóch anonimowych komentarzy od jednej osoby, jak w poprzednim rozdziale. To po prostu głupie, a tym rozdziału nie przyspieszycie.
Było więc 6 komentarzy, z czego trzy od anonima, dwa z pewnością od tego samego uh.
Po drugie: 5 komentarzy = następny rozdział.
Na razie!
W. xo

6 komentarzy:

  1. O moja marchewko!
    Ty chcesz mnie do grobu wpędzić?!
    Serio? Oni nie mogą wpaść. Nie, chociaż jak Ty miałaś w planach zamknąć Lou! Nie możesz! Nie zgadzam się.
    A teraz, chylę czoła, kurcze, opisałaś tą scenę perfekcyjnie. Jpdl. Wg nie wiem czemu Ty nadal mówisz, że to ja lepiej piszę, to bzdura, piszesz o wiele lepiej. To wszystko, jejku, aż miałam ciary, dosłownie. Idealnie opisane!
    A Ty co z tym zaliczaniem, nie bądź taka krytyczna, bo wychodzisz na zołzę gołębiu ;*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Kocham ;**
    Addie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej cudo!
    Te emocje mnie rozwalały.
    Nie pozwalam zamknąć Louisa! :)
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoooo, coś się dzieje :O ta akcka była niezła, serio Xd i te samochodu wszystkie, czemu tu wymyśla takie fajne rzeczy? No błagam, tez chce tak pisać ;----; to niesprawiedliwe, ugh ;---;
    No i czemu zakończyłas w takiej momencie, czemu mnie tak nienawidzisz? 😭 niech oni się, tego wyrwa, błagam, bo ja nie przeżyje tego ;--; boże, to było ZAJEBISTE. Wybacz za słownictwo, ale innego określenia trudno znaleźć ;/ nie wierzę wciąż w to co napisała Adzia w komentarzu tutaj, serio xhcesz zamknąć Lou? CO JA CI ZROBIŁAM, DLACZEGO TY MI TO ROBISZ? ;_________________________________;
    Nie lubisz mnie. Wiedzialam. To za te rzadkie konentarze. JEZU NO PRZEPRASZAM, PROSZĘ NIE WRZUCAJ Go Do Więzienia pls;---;
    @xxdrunkstylesxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, a ja już myślałam, że im się uda. Z resztą, czy tylko ja? ;c
    Oni muszą coś wymyślić, po prostu muszą! :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdział?
    Ale super piszesz. Sory że z anonima ale ja się podpisuję
    Ola

    OdpowiedzUsuń