poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 2.

*Perspektywa Nathalie*

Ostatni tydzień tutaj to była(by) istna męczarnia, gdyby nie było tu wszystkich ze mną, czyli Perrie, Zayna, Liama, Harry'ego i... Louisa. Który był moim chłopakiem. Ale przecież Nathan też. Mam na to jednak sposób: póki sobie czegokolwiek nie przypomnę, nie mam zamiaru być z żadnym. Nie pamiętam ich i to nie byłoby dla mnie miłe. Muszę poznać każdego od nowa. Nie będzie to łatwe, ale postaram się. No a... Co jeśli nie odzyskam pamięci?
Będę musiała żyć na nowo. Ale może to nawet lepiej?
Nie będę pamiętać co przykrego mnie spotkało w życiu, o ile takie momenty były. Ba! Na pewno były, tyle że ich nie pamiętam, z czego się w pewnym sensie cieszę.
- Nath? - usłyszałam tuż obok swojego ucha, na co wzdrygnęłam się lekko i otworzyłam szeroko oczy. - Oh, wybacz. - zaśmiała się Perrie. - Już jesteśmy na miejscu.
- Ah, tak. Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko
Z lekkimi problemami wysiadłam z samochodu, a raczej chciałam...
Potknęłam się o własne nogi i poleciałam na złamaną rękę i twarz.
Ale zanim to się stało, czyjeś ramiona chwyciły mnie i uchroniły przed upadkiem. Zostałam postawiona na równe nogi. Spojrzałam nieco wyżej, a moje policzki oblał rumieniec.
- Dzięki, Lou. - wyszeptałam
Podeszłam do tyłu samochodu i również z małymi trudnościami wyjęłam swoją walizkę. Odwróciłam się w stronę dwupiętrowego domu. Przysięgam, iż mógł to być dom Edwarda Cullena; w wielu miejscach przeszklony, duży i piękny.
- Wow. - wydukałam
- Tak jak za pierwszym razem. Ta sama reakcja. - pokręcił głową ze śmiechem loczek
Przewróciłam oczami, chichocząc i zaczęłam kierować się w stronę domu, lecz walizka ani rusz za mną. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w jej stronę.
- Lou, mógłbyś ją z łaski puścić? - skrzywiłam się
- Nie, kochana. Daj to. Nie możesz się obciążać.
- Nie jestem w ciąży. - burknęłam
- A za niedługo możesz być. - zaśmiał się Zayn, na co dostał od Perrie strzał w tył głowy.
Tomlinson bez wahania wziął - a raczej wyrwał - ode mnie walizkę, a drugą ręką chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego, uśmiechającego się. Lekko wyplątałam rękę z jego uścisku i odsunęłam się, a on spojrzał na mnie zrezygnowanym spojrzeniem. Było mi przykro, jemu też, ale nie mam zamiaru być jego dziewczyną, nie kocham go... Chyba.
 Liam zaprowadził mnie do pokoju. Rozpakowałam mozolnie swoje ubrania i resztę "babskich" rzeczy. Wzięłam długi, ciepły prysznic, po czym ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli na kanapie zaciekle o czymś dyskutując.
Nie chcąc im przerywać skierowałam się do kuchni. Wzięłam jabłko z miski, leżącej na stole, nalałam wody do szklanki i wyszłam z zamiarem pójścia do pokoju.
- Hej, Nath. Siadaj z nami. - Harry poklepał miejsce obok siebie
Wzdychając usiadłam obok niego i odłożyłam szklankę na stolik.
- O czym rozmawiacie? - spytałam
- Właściwie o wszystkim. - Zayn wzruszył ramionami
Poczułam na plecach ramię Harry'ego. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się lekko. Oparłam się o jego klatkę. Czułam na sobie smutne, natarczywe spojrzenie Louisa, które prosiło o odwzajemnienie. W końcu przeniosłam wzrok na niego. Po prostu na mnie patrzył, a ja na niego.

***

 Wsunęłam na nogi czarne rurki i turkusowy podkoszulek.
Zeszłam na dół i usiadłam przy stole obok Harry'ego i Perrie. Lokaty obdarzył mnie całusem w policzek i uśmiechnął się, co odwzajemniłam niemal od razu. Zayn nałożył na wcześniej rozłożone na stole talerze, jajecznicę z boczkiem i szczypiorkiem, a mi ślina już ciekła.
 Po śniadaniu postanowiłam, że wybiorę się... No, gdziekolwiek. Po prostu poznać okolice. A raczej spróbować sobie je przypomnieć. Ale  k t o ś  postanowił, że nie pójdę sama, bo 'sama nie jestem bezpieczna', więc wybierze się ze mną.
 Szliśmy przez park ramię w ramię, dosłownie; stykaliśmy się ramionami, a mi to nie przeszkadzało. Lou zatrzymał się nagle. Spojrzał na mnie z uśmiechem, chwycił moją dłoń i zaczął gdzieś prowadzić. Zmarszczyłam brwi, lecz dałam się prowadzić. Wyjrzałam przez jego ramię i zobaczyłam, że idziemy w stronę... Jakichś krzaków. On mnie chce zgwałcić czy co?!
- Lou, gdzie idziemy? - spytałam, lekko zatrzymując się
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię, chcę ci coś pokazać. - zaśmiał się
Ale co jest niby z tym buszem? Chłopak odciągnął ode mnie gałęzie, bym spokojnie, bez zadrapań przeszła przez krzaki. Wreszcie wyszłam z gąszczu, a Lou był obok mnie. Uniosłam głowę, by ujrzeć co jest przed nami; staliśmy na jakimś zarośniętym obszarze. Prawie lesie. Kilkanaście metrów przed nami znajdowało się duże jezioro, a na nim wysepka, do której można było dojść tylko i wyłącznie na wąskiej, drewnianej kładce. Z kolei na wysepce rosła wielka płacząca wierzba. Jej gałęzie sięgały aż do wody, przez co zasłaniały większość wysepki i to, co się na niej znajdowało.
Szatyn chwycił ponownie moją dłoń i pociągnął na kładkę. Stanęłam jak wryta.
- Lou, to nie jest najlepszy pomysł. - jęknęłam - Co jeśli to się zawali?
- Nie zawali się. - zachichotał - Chodź. - uśmiechnął się zachęcająco
Mocniej ścisnęłam jego dłoń i ostrożnie weszłam na drewno. W ślimaczym tempie stawiałam kolejne kroki. Chłopak szedł cierpliwie tuż za mną, głaszcząc kciukiem wierzch mojej dłoni, dając mi znać, że tu jest, co mi trochę pomagało. W pewnym momencie deska pod moją stopą złamała się w pół i wpadła do wody, a ja kompletnie straciłam równowagę. I gdyby nie Louis, to pływałabym teraz w niezbyt czystej, lodowatej wodzie. Gdy zostałam postawiona na nogi odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuję. - wymamrotałam lekko speszona tym, iż jestem taka niezdarna.
Uśmiechnął się do mnie promiennie i lekko popchnął, bym szła dalej. Wreszcie znalazłam się na zupełnie bezpiecznej, miękkiej ziemi. Odwróciłam się, patrząc jak Louis zeskakuje z desek.
- Po co tutaj przyszliśmy?
- Chciałem ci pokazać to miejsce. Lubię je, więc pomyślałem, że tobie też się spodoba.
- Oh. - mruknęłam, uśmiechając się
Chwycił kilka 'lian', zwisających z góry i odsunął je. Schyliłam lekko głowę i przeszłam przez nie. Wyprostowałam się.
Ledwie trzy metry przede mną stała ławka. Wokół mnie były cienkie gałęzie wierzby. Zasłaniały absolutnie wszystko, nikt nie mógł zobaczyć co tu jest. Właśnie to nadawało temu miejscu urok. Było piękne. Podeszłam do drewnianej ławki.
- Poczekaj. - powiedział
Zdjął swoją koszulę w kratę, pod którą miał czarny t-shirt i zmiótł z ławki liście. Uśmiechnęłam się do niego lekko, po czym usiadłam i oparłam się plecami o nią. Odchyliłam głowę w tył, a moje oczy jakby same zamknęły się. Chłodny wiatr delikatnie muskał moją skórę i rozwiewał włosy w tył. Wzięłam głęboki oddech, przez co poczułam silną woń perfum szatyna, połączoną z zapachem po prostu natury.
- Magiczne miejsce, nieprawdaż? - westchnął
Przytaknęłam lekko głową i uśmiechnęłam się do siebie.
- Nath, pamiętasz... Nas?
Jasna cholera. Wiedziałam o jaki rodzaj "Nas" mu chodziło.
- Louis, wiesz, że nie pamiętam. - westchnęłam
Nie wiem czego on ode mnie oczekuje po wypadku.

***

 Opadłam bezwiednie na materac, wzdychając. Nie wiedziałam co robić. Co z Nathanem. Co z Louisem. Co ze mną i moją pamięcią. Nie potrafiłam wypełnić luk właściwymi wspomnieniami. Jakby wyparowały. Jednak wierzę, że w końcu uda mi się przejść niewidzialną barier, znaleźć je i uporządkować.
________________________________________
Hej, kochani! ;*
Oto drugi rozdział, który mam nadzieję, się wam spodobał ;D
Słuchajcie... Ostatnio mieliście do mnie niewielkie wąty, iż pierwszy był stanowczo zbyt krótki.
Otóż takie rozdziały też będą, ale nie mówię, że długie się w ogóle nie pojawią, bo pojawią.
Ale jeden rozdział jest taki, a inny taki, okej?
Także proszę was, nie czepiajcie się długości rozdziałów.
Wielkie dzięki, że ze mną jesteście i komentujecie. 
Btw. Pod postem macie coś w stylu 'karty odpowiedzi', jak zazwyczaj mawiam xd 
Błagam, proszę, padam na kolana... Kliknijcie jedną z odpowiedzi, jeśli nie macie zamiaru komentować.
Przypominam, JEDNA OSOBA = JEDNA ODPOWIEDŹ.
Okej, to w sumie byłoby na tyle.
Kocham was ludzie! Do zobaczenia za tydzień, ewentualnie w Sobotę / Niedzielę!
Weronika xoxo

6 komentarzy:

  1. Oh! Zacny rodział milejdy (nie wiem jak to się pisze :()
    Cudowny!
    I kurcze rozpływa mi się serce!
    Raduję się iż rozdział jest długi! I jeju to miejsce! Ja chcę żeby go pokochała na nowo! W dupie mam jej wspomnienia, bo one by wszystko popsuły!
    No nic, ale i tak wiem że będzie zupełnie inaczej. (kocie smutne oczka i wydymana dolna warga)
    No to oczywiscie czekam na kolejny!
    Kocham mocno mocno! <3
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodki rozdział :3 Oby więcej takich.
    Niech oni w końcu będę razem!
    Czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Louis tak się stara!
    Kochany!
    Z niecierpliwoscią czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) czekam na następny i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze no!
    Czemu ty odebrałaś jej pamięć!
    To nie fair...
    Przecież oni byli taką słodką parą :)
    Strzelam focha!
    Ale i tak cie kocham! ;*
    Czekam na next!
    Dużo wełny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuźwa no!
      Głupia klawiatura!
      Miało być wena, z nie wełna! ;D

      Usuń